Metal Hammer

Publikacja: 01 luty 2004
Wywiadu udzielał: P.KOZIERADZKI

Metal Hammer: Gratuluję doskonałej płyty. Wiele zespołów może wam tylko pozazdrościć - nie dość, że wydaliście świetny materiał, to w zasadzie grupa nie potrzebuje żadnej promocji - na ten album czekało wielu fanów progresywnego rocka. I to nie tylko w Polsce. Jak Wam się udała ta sztuka?
Mittloff: Szczerze mówiąc to sami nie wiemy jak to się stało. Najprawdopodobniej brakowało takiego zespołu na Polskiej scenie progresywnej :-) Jesteśmy zaskoczeni odzewem ludzi z Polski i z poza naszego kraju. Cały czas dostajemy dziesiątki maili z gratulacjami, i różnymi propozycjami. Przyznam, że zainteresowanie przerosło trochę nasze oczekiwania. Jeżeli chodzi o promocję tego albumu jest podobnie. Prawde mówiąc wszyscy ci co słuchali dema i płyty sami pomagają nam w reklamowaniu tego materiału. Cała sprawa sama sie rozkreca i napędza. Tzn przegrywanie i pozyczanie płyt miedzy soba, wysyłanie ich do przeróżnych radiostacji i tym podobne klimaty.

Metal Hammer: Riverside to w zasadzie bardzo młody zespół. Możesz przybliżyć nam jego historię?
Mittloff: To prawda, że jako zespół nie mamy zbyt wielkiego stażu, ponieważ pod tą nazwą gramy dopiero od końca 2001 roku, ale jako muzycy mieliśmy już pewne doświadczenia. Ja grałem ostatnio w Domain, Piotrek w Unnamed, Mariusz w Xanadu. Pewnego razu spotkaliśmy się razem na próbie i tak to się zaczęło. Dwa miesiące temu zmienił nam się skład - dołączył do nas nowy klawiszowiec - Michał.

Metal Hammer: Kilka miesięcy temu wśród fanów progresywnego rocka wielkie poruszenie wywołało Wasze demo, nazwane po prostu Riverside. To na tej płycie znalazły się zalążki pomysłów, których teraz możemy posłuchać na Out Of Myself. Czy recenzje, które zyskło to demo bardzo pomogły Wam w pracy nad ostateczną wersją płyty?
Mittloff: Gdyby nie było demo - nie byłoby płyty. Te zalążki pomysłów to tak naprawdę gotowe kompozycje, które stanowią większą całość "Out of Myself". Czy demo nam pomogło? Z racji tego, że spodobała się zawarta na nim muzyka - na pewno :-)

Metal Hammer: Która z kompozycji uległa największej przemianie?
Mittloff: Nie ma jakiejś jednej, wybranej. Uważam, że wszystkie utwory, które znajdowały się na demo, brzmią dużo lepiej. Są po prostu lepiej zmiksowane a w połączeniu z nowymi kompozycjami nabrały zupełnie innego, "głębszego", charakteru. Na pewno pomógł nam w tym realizator miksu Robert Srzednicki. Miał nowe spojrzenie na cały materiał, który, w pewnym momencie zwyczajnie nam się "przejadł".W nowym studio mieliśmy komfort pracy, innego realizatora i kilka tygodni odpoczynku pomiędzy nagraniem a miksowaniem. To dało efekt. Moim zdaniem płyta brzmi dojrzalej i jest bardziej w konwencji o jaką nam chodziło, bez totalnych "metalowo - corowych" zagrywek :-)

Metal Hammer: Słuchając tego albumu, trudno uniknąć porównań do dwóch zespołów - Porcupine Tree i Dream Theater. Z tym, że podział jest dość równy - jest prawie tyle samo utworów nawiązujących do tworczości Porcupine ("In Two Minds", "I Believe") co do Dream Theater ("Out Of Myself","Loose Heart", "Reality Dream II"). Zgodzisz się z tą opinią?
Mittloff: Niektórzy ludzie słyszą w naszej muzyce Petera Gabriela, inni Toola, jeszcze inni Pink Floyd czy też Marillion. Mnie to osobiście nie przeszkadza. Nie da się przecież uniknąć porównań do innych zespołów. Zwłaszcza gdy to one są liderami i kreatorami tego gatunku. Zawsze tak było i będzie. Porcupine Tree uznawany był swego czasu za Pink Floyd XXI wieku. Zespoły takie jak Arena czy Pendragon kojarzone są głównie z Marillion, którzy w latach 83 / 84 byli pod wielkim wpływem Genesis. My staramy się podążać własną drogą, ale nie uciekniemy przecież od naszych inspiracji. Na co dzień słuchamy takiej muzyki i nie jest to możliwe. Skojarzenia z Porcupine Tree mogą wynikać z faktu wykorzystania we wspomnianych utworach gitary akustycznej oraz podobnego podejścia do niektórych linii wokalnych Mariusza. Co do Dreamów to się nie zgodzę, ponieważ grają całkiem inną muzykę a i sami delikatnie mówiąc "pożyczają" od innych.

Metal Hammer: Macie świetnego wokalistę ? tak naprawdę to jeden z niewielu polskich wykonawców, który nie musi się wstydzić tego, że śpiewa po angielsku. A kto jest odpowiedzialny za teksty?
Mittloff: Po takich pytaniach Mariusz obrasta nam w piórka hahahaha. To prawda jest genialny i nic nie mozna złego o nim powiedzieć. To człowiek, który ma straszną charyzmę i genialną osobowość. Wizjoner!!. To dzieki niemu jesteśmy tym czym jesteśmy. To on ma plan, wizje i pomysł, my mu tylko wtórujemy i pomagamy zejść na ziemie :-). Do tego wszystkiego śpiewa doskonale i zna nieźle angielski. Pisze również wszystkie teksty. Dodatkowo gra na basie i nareszcie czuję, że gram w sekcji z prawdziwego zdarzenia :-) We wcześniejszych zespołach z reguły było tak, że ja grałem sobie a bas grał trzecią gitarę.

Metal Hammer: Na płycie wykorzystaliście kilka patentów stosowanych już wcześniej między innymi przez Alana Parsonsa i Pink Floyd - utwory rozpoczynają się od odgłosów jakiejś imprezy, przerwanej telefonicznej rozmowy itd... To wszystko może rodzic podejrzenia, że - zgodnie z zasadami prawdziwego art rocka - Out Of Myself jest albumem koncepcyjnym?
Mittloff: Nie jestem pewien czy wspomniane "patenty" to akurat wyznacznik koncept albumu :-) "Out of Myself" jest albumem koncepcyjnym głownie ze względu na teksty. Opowiada jedną, krótką historię, którą każdy może sobie zinterpretować po swojemu. To opowieść o kimś kto w pewnym momencie "uwalnia się od siebie samego" i zaczyna rozumieć, że pomimo kolejnych porażek można żyć dalej.

Metal Hammer: W jaki sposób powstają Wasze kompozycje? Czy najpierw powstaje główny temat, wokół którego improwizujecie, czy macie inny sposób tworzenia?
Mittloff: Ne jest to zwyczajny system tworzenia. Wszystkie tematy wypływaja od Mariusza i Grudnia. Po zaakceptowaniu danego riffu zaczynamy nad nim pracować. Improwizujemy, potem zmieniamy, rozkładamy na czynniki pierwsze, zależy nam na tym żeby stworzyc klimat. To cały proces który naprawdę ciężko opisać, trzeba by było to zobaczyć. Dam Ci przykład. Ostatnio robiliśmy numer instrumentalny, który trwał 4,5 minuty i w ciągu kilku chwil zrobiliśmy z niego 8 minutowy "wokalny" kawałek. Jeden "patent" spowodował, ze postawiliśmy go na głowie. W przypadku Riverside nie ma sztampowego systemu pracy, nie przychodzimy na próby i nie robimy utworów "zwrotka - refren - zwrotka - refren - solo" itd. Nie gramy sztampowej muzyki i pracujemy nad nią też troszeczkę inaczej. Dużo w tym pracy zespołowej.

Metal Hammer: Wiem, że mieliście pewne problemy ze składem, który ustabilizował się dopiero jakiś czas temu. Czy, w związku z tym, możemy się spodziewać koncertów Riverside?
Mittloff: Tak mieliśmy mały problem z pierwszym klawiszowcem, który w pewnym momencie postanowił opuścić zespół. Odszedł z różnych powodów. Najważniejsze, że mamy już jego następcę. Michał Łapaj to młody i bardzo utalentowany koleś. Sprawdził się już na pierwszej próbie. Co do koncertów - uważam, że to podstawa dla zespołu. Osobiście nie mogę się już doczekać pierwszego (w nowym składzie), który przewidziany jest na 6 marca w warszawskim klubie Progresja. Poza tym przygotowujemy trasę na którą chcielibyśmy się udać na przełomie kwietnia i maja. 12 koncertów w największych miastach Polski. Musimy zacząć grać koncerty. To najlepsza promocja zespołu i płyty.

Metal Hammer: Piotrze byłeś wcześniej perkusistą miedzy innymi death metalowego Hate - skąd ta przemiana? Nagle dajesz się poznać jako pałker progresywnej formacji. Dla wielu musi to byc zaskoczeniem...
Mittloff: I uwierz mi, że było. Długi czas nosiłem się z zamiarem odejścia i założenia własnej nie metalowej kapeli. Był tylko jeden "mały" problem - nie miałem z kim grać takiej muzyki. Art rocka słucham dłużej niż muzyki metalowej, czyli sporo. Swoją edukację zapoczątkowałem od "Script For ..." i już tak zostało. Słuchałem Marillion, pierwszych Ironów i Black Sabbath. Jestem wielkim fanem Pink Floyd i Porcupine Tree. Ubóstwiam Pain Of Salvation i Marillion. Nie ujawniałem się z tym bo nikogo to nie interesowało. Kiedy spotkałem się z Gru i dowiedziałem się, że lubi taką muzę, razem podjęliśmy decyzję - robimy zespół! Trochę za długo stałem w miejscu. Miałem tego serdecznie dosyć. Klimat mnie zniszczył. Do tego problemy zdrowotne i inne. Wszystko to skupiło się w jednej chwili i zadecydowałem, że dam sobie na wstrzymanie i zacznę od początku. Jak widać nie najgorzej mi to wyszło :-) Oczywiście cały czas słucham death metalu ale grać tego rodzaju muzyki, mogę powiedzieć spokojnie, nie będę!. Zostałem wyleczony:-)

Metal Hammer: Twoja ulubiona kompozycja na Out Of Myself?
Mittloff: To bedzie bardzo trudny wybór. Uwielbiam wszystkie te utwory, ale najbardziej chyba "The Curtain Falls". Ten numer jest moim zdaniem genialny. Ma doskonały klimat i to "coś" co lubię. Przy słuchaniu tego kawałka zazwyczaj mam "gęsia skórę". Z tego co wiem, to nie jest tylko mój ulubiony utwór z płyty. Wiele osób też tak o tym utworze myśli.

Metal Hammer: Pytanie, ktorego nie da się uniknąć - czy myśliecie już o materiale na następny album? Myślę, że wielu fanów byłoby rozczarowanych, gdyby skończyło się na "Out Of Myself"?
Mittloff: Oczywiście, że na "Out of Myself" się nie skończy. Mamy już cztery nowe utwory przewidziane na następny materiał. Moim zdaniem nie warto brać się za coś czego nie masz zamiaru kontynuować, zwłaszcza gdy sprawia Ci to taką przyjemność i satysfakcję. Po raz pierwszy spotkałem się z czymś takim, że ludzie słuchając i oglądając mój koncert - płakali. Wiesz jakie to przeżycie? Sam ostatnio o mało nie poryczałem się na koncercie Porcupine Tree w radiowej trójce. Jeżeli ludzie będą przeżywali na naszych koncertach chociaż w połowie to co ja wtedy czułem - nigdy z tym nie skończę. "Out of Myself" to bardzo dobry początek, ale właściwie dopiero przedsmak tego co jeszcze razem zrobimy.Dziękuję Daro za wywiad i pozdrawiam wszystkich "młotkowiczów" oraz zapraszam Was na nasze koncerty pod koniec kwietnia.