hi-fi.com.pl

Publikacja: 15 luty 2022
Wywiadu udzielał: M. DUDA
Rozmawiał: Michał Dziadosz

Twój macierzysty zespół Riverside w roku 2021 obchodził 20-lecie. Czy bardziej kameralne solowe projekty (Lunatic Soul, Mariusz Duda) są dla Ciebie odpoczynkiem od grania w tak dużym składzie?

Równie dobrze mogę powiedzieć, że w Riverside odpoczywam od Lunatic Soul, a robiąc elektroniczną trylogię, odpoczywam i od Riverside, i od Lunatic Soul. Z punktu widzenia twórcy, kompozytora traktuję moje muzyczne światy jednakowo. Ale wiadomo, że Riverside oprócz wydawania płyt gra masę wyczerpujących koncertów, może niekoniecznie w ostatnich dwóch latach, ale jednak. I tutaj faktycznie – kiedy Riverside kończy trasę, a ja od razu wchodzę do studia np. z Lunatic Soul, to rzeczywiście odpoczywam.

Dlaczego postanowiłeś wydawać albumy pod własnym nazwiskiem? Twój osobisty projekt Lunatic Soul jest artystycznie pojemny.

Ale ma już swój styl, a co za tym idzie, pewne ograniczenia. I takiego „Lockdown Spaces” w Lunatic Soul już bym nie zrobił. Poza tym w Lunatic Soul tworzę pewien cykl, na który składa się osiem albumów. I ten cykl musi być spójny. To oznacza, że – tak samo jak w Riverside – stałem się już więźniem pewnej stylistyki, której muszę się trzymać.
Wspomniałeś, że Lunatic Soul jest kameralny. Już nie jest – zrobiło się z tego duże przedsięwzięcie. Pomyślałem więc, że stworzę jeszcze jeden muzyczny świat. Taki, w którym będę grał przede wszystkim na klawiszach i pianinie. W Riverside zasadniczo jest to bas, w Lunatic Soul – gitara akustyczna. Niechże teraz Mariusz Duda ma klawisze i pianino. Zresztą, Mariusz Duda zaczynał swoją przygodę od muzyki elektronicznej właśnie, więc wszystko się teraz idealnie ułożyło. Z takimi trzema światami mogę sobie teraz grać prog rocka, folk albo elektronikę, w zależności od tego, na co mam w danej chwili ochotę.

Podchodząc do trylogii, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że chodzi o coś więcej niż o samą muzykę. Że to nawiązanie do wielkich dzieł sprzed lat, takich jak „Die Mensch Maschine” grupy Kraftwerk i innych, w których liczyły się nie tylko dźwięki, ale również obrazy i skojarzenia.

Tak, subtelne nawiązanie do Kraftwerk mamy nawet w grafice. Tworzył ją niemiecki artysta ilustrator Hajo Müller. Wychowywałem się na elektronice. Jarre, Vangelis, Tangerine Dream. Od zawsze lubiłem też bawić się formą, nie tylko muzyczną, ale i graficzną oraz koncepcyjną. Każdy element mojej dyskografii to fragment większej całości. Tak samo się dzieje w przypadku najnowszych płyt elektronicznych. Oczywiście dla niektórych to tylko kwadraty, koła i trójkąty, ale za tym wszystkim kryje się coś więcej.

W naszej nieformalnej rozmowie wspomniałeś, że każda część trylogii opowiada o module, który budował Twoją wyobraźnię w dekadach formacyjnych. O jakich zjawiskach mowa?

Jeżeli się zastanowić nad tym, co mnie najbardziej kształtowało w dzieciństwie, to przed moimi oczami od razu pojawiają się trzy rzeczy: gry, muzyka oraz komiksy. Zaraz ktoś złośliwie powie, że komiksy nie są wystarczająco głębokie, by kształtować dziecięcą psychikę, ale mnie ukształtowały. Oczywiście, były też filmy i książki, ale pomyślałem, że akurat w przypadku „Lockdown Trilogy” skoncentruję się na trzech wymienionych zjawiskach.
W „Lockdown Spaces” mamy więc subtelne nawiązanie do 8-bitowych gier wideo; muzyka jest tam „kwadratowa” i raczej zimna. „Claustrophobic Universe” to moje zbieranie i poznawanie muzyki na kasetach magnetofonowych, a „Interior Drawings” – fascynacja komiksami; oddaję tu hołd wszelkim szkicom ołówkiem na papierze.

Nie bazujesz na jednym instrumencie, ale na całym zbiorze ciekawych wynalazków. Opowiedz o swojej metodzie pracy.

Mam w domu masę klawiszy, syntezatorów i automatów perkusyjnych, masę gitar akustycznych i klasycznych oraz najróżniejsze wariacje gitar basowych. Do tego mnóstwo przeszkadzajek i perkusjonaliów, efektów analogowych i cyfrowych. Kiedy chodzi za mną jakiś album, wyrzucam z siebie jak najwięcej myśli, które mam w głowie i nagrywam wszystko na dyktafon. Nucąc, brzdąkając, plumkając. Komponuję przeważnie na klawiszach i gitarze akustycznej. Zbieram pomysły i czekam, aż będę miał ich tyle, by zacząć coś z nimi robić. A później pakuję połowę sprzętu, który przy danym albumie będzie mi potrzebny i idę do studia. Tam wymyślam kolejne rzeczy. Kilka takich sesji na raty i… mam nową płytę.

Na czym słuchasz muzyki?

Nie jestem jakimś szalonym audiofilem. Wiesz, co muzycy mówią o audiofilach? Że nie słuchają muzyki, tylko swojego sprzętu. Coś w tym jest.

Na pewno nie chodzi o czytelników „Hi-Fi i Muzyki”. Wracając jednak do Twojego domowego sprzętu…

Mam w domu taką klasę średnią, wystarczającą i satysfakcjonującą. Wzmacniacz NAD, kolumny firmy Focal, stary odtwarzacz CD Sony, wciąż działający kasetowy czteroślad Tascama, gramofon Pro-Jecta. Kiedy chcę posłuchać na innym sprzęcie, to w sypialni mam całkiem sprawnego Denona. A kiedy nagrywam coś na komputerze, odsłuchuję wszystko na kolumnach Adama. Do tego puszczam czasami muzykę z iPada i głośniczków komputerowych, żeby utożsamić się z 80% słuchających muzyki w ten sposób.

Gdzie się widzisz za 5-10 lat? Czy myślisz, że będziesz się zajmował muzyką do końca życia?

Z pewnością. Ale nie wiem, czy za 15 lat wciąż będę grał rocka progresywnego na scenie, machając przy tym głową. Może będę już tylko robił muzykę do filmu i teatru? Nie wiadomo. Wiem jednak, że jeśli zdrowie pozwoli, z pewnością będę chciał się utrzymywać z tworzenia muzyki, tak jak to robię od ponad 15 lat.

Czy myślisz też o produkowaniu płyt innych artystów lub innym rozszerzeniu dotychczasowej działalności?

Przez ostatnie dwie dekady dorobiłem się trzech muzycznych światów, każdego w innym stylu. Z pewnością będę je rozwijał. Nie jestem pewien, czy pozwoli mi to na jeszcze większe rozszerzenie działalności. Choć kiedy pomyślę np. o produkcji płyt innych artystów, to mogłoby to być ciekawe. Ale chyba zacznę to robić dopiero, kiedy przestanie mi się chcieć tworzyć własne dźwięki. Na razie się na to nie zapowiada.

Powróćmy jeszcze na chwilę do trylogii. Czy słuchacze mogą liczyć na kontynuację działalności pod Twoim nazwiskiem, czy na razie chcesz odpocząć od tego projektu?

Na razie odpocznę, ale na pewno wrócę. Rok 2022 to komponowanie nowej płyty Riverside, a później trzeba się będzie brać za nowe Lunatic Soul. Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze powrócić do grania pod własnym nazwiskiem. Podoba mi się ten nowy świat. Mogę eksperymentować z formą jeszcze bardziej niż w dwóch pozostałych projektach. Szkoda byłoby mi z tego rezygnować.

Dlaczego kaseta magnetofonowa i czy będą wydania CD?

Kaseta magnetofonowa ma znaczenie symboliczne. Odnosi się do moich początków. To na kasecie magnetofonowej nagrałem swoje pierwsze autorskie dźwięki. Ale bez obaw, w 2022 trylogia ukaże się zarówno na CD, jak i na winylach.

Czy jest coś, co chciałbyś przekazać czytelnikom „Hi-Fi i Muzyki”?

Zawsze przy takich okazjach dziękuję fanom za wsparcie. Za to, że są przy mnie, nawet w tak złych czasach jak pandemia, i akceptują, jeżeli nie wszystko, to przynajmniej większość moich muzycznych podróży. Zawsze jest mi też miło, kiedy ktoś zupełnie nowy odkryje moją muzykę, czy to w Riverside, czy w Lunatic Soul. Być może teraz, dzięki temu wywiadowi, sprawdzi też ostatnie dokonania pod moim nazwiskiem. Z góry za to dziękuję.

A ja dziękuję za rozmowę.