Riverside to stażowo dość młody zespół, jednak muzycy go tworzący z niejednego pieca chleb jedli. Nie ukrywam, że wierzę, że grupa ta może całkiem namieszać na scenie progresywnej, bo możliwości są duże. Do odpowiedzi na moje pytania udało mi się namówić gitarzystę Piotrka Grudzińskiego.
Cześć! Riverside to czterech muzyków, z których każdy pochodzi niejako z innego nurtu muzycznego, jednak połączyła was chęć grania bardziej progresywnych rzeczy. Jak więc, no i kiedy, narodził się pomysł stworzenia Riverside? Kto był inicjatorem pomysłu?
Cześć! Pomysł założenia zespołu zrodził się właściwie przypadkiem. Jechałem z Mittloffem (Piotr Kozieradzki, perkusja - red.) jego samochodem, Mit włączył kasetę i nieoczekiwanie usłyszałem Marillion. Okazało się, że pomimo tego, iż grał wówczas w zespole deathmetalowym, jest wielkim fanem rocka progresywnego, a jako, że i mnie ten rodzaj muzyki bardzo interesował, padła luźna propozycja, ze może kiedyś uda nam się pograć coś w podobnych klimatach. Mniej więcej po roku czasu zaczęliśmy rozmawiać o tym pomyśle coraz więcej, w międzyczasie zaproponowaliśmy uczestnictwo w tym projekcie Jackowi Melnickiemu (klawisze - red.), który zgodził się bez wahania. Pierwsza próba nie była zbyt udana, na drugą Jacek zaprosił Mariusza (wokal, bas - red.) i już wiedzieliśmy, że to jest idealna osoba do tego zespołu. To tak w telegraficznym skrócie. Co do nurtów muzycznych, to naprawdę wywodzimy się z jednego... każdy z nas zaczynał od metalu, oczywiście w różnej postaci, potem każdy z nas podążał za swoimi upodobaniami, rozwijał się, no i o dziwo spotkaliśmy się w Riverside.
Przyznaję, że widok Mittloffa na koncercie Porupine Tree w "Trójce" był też dla mnie zaskoczeniem:) Wspomniałeś już o pozostałych członkach zespołu, jednak Riverside nie jest dla żadnego z was pierwszą kapelą. Przybliż nieco wcześniejszą działalność muzyków Riverside?
No tak, każdy z nas ma już swoją przeszłość muzyczną... Mariusz występował kiedyś w progresywno-rockowym zespole Xanadu, Mittloff dawniej filar Hate i Domain, Jacek tworzył swój solowy projekt Cedamus, a ja już dziesiąty rok gram w zespole Unnamed.
Wiemy coś już o was samych, czas więc na trochę informacji o muzyce i jej inspiracjach. Padła już nazwa Marillion, mam na końcu języka kilka innych, jednak może sam spróbujesz określić bliżej stylistykę muzyki Riverside i opowiedzieć coś więcej o inspiracjach?
Marillion był tak naprawdę tylko bodźcem, wcale nie zamierzaliśmy grać tak jak Marillion. Właściwie to sami byliśmy bardzo ciekawi, jaka muzyka nam z tego wyjdzie. Oczywiście w trakcie procesu twórczego łapiesz się na tym, że pasują Ci pewne rozwiązania zastosowane tu czy tam, i że muzyka, której aktualnie słuchasz też nieświadomie prowadzi Cię w swoim kierunku, ale mimo wszystko wydaje mi się, że na razie wychodzimy z tego obronną ręką. Ja osobiście uważam, że muzyce Riverside najbliżej jest do dokonań Pain Of Salvation, Porcupine Tree czy Toola, ale tak jak pisałem wcześniej, chodzi tylko o pewne rozwiązania, nie o muzykę jako taką.
Zgodziłbyś się ze mną, że choć w waszej muzyce słychać wspomniane przed chwilą wpływy, to jednak nie jesteście po prostu ich kolejna kopia? Choć mam wrażenie, że może się trafić ktoś, kto zarzuci wam brak oryginalności... Spotkaliście się już z czymś takim?
Nie, jak do tej pory nikt nie zarzucił nam braku oryginalności... wręcz przeciwnie, spotkaliśmy się z opiniami, iż pomimo tego, że w muzyce Riverside słychać pewne wpływy, jako całość przedstawia się podobno całkiem oryginalnie. Wiesz, nam trudno jest zdystansować się do tego co sami zrobiliśmy, ta muzyka to swego rodzaju przekaz emocjonalny i chcielibyśmy, aby tak ją traktowano, ale oczywiście każdy odbiera muzykę w inny sposób i na pewno trafią się tacy, którzy rozbiorą to co zrobiliśmy na czynniki pierwsze i zarzucą nam brak oryginalności... mają do tego prawo.
Oczywiście, masz rację. W muzyce słychać mnóstwo emocji, jak przekłada się to na komponowanie nowych utworów? Jaki wpływ na pisanie ma wasz obecny stan ducha? Z drugiej strony nie sądzę, żebyście wkurzeni robili kawałki, bo na ostre łojenie w Riverside, mimo obecności Mittloffa, chyba nie ma miejsca?:)
Zależy co rozumiesz pod pojęciem ostre łojenie? Jeżeli chodzi tylko o to, żeby coś brzmiało na przykład deathmetalowo, to rzeczywiście na takie łojenie nie ma miejsca... Myślę jednak, że pewne łojenie utrzymane w riverside'owej konwencji na pewno się pojawia, wynika to z tego, że ludźmi targają przecież różne emocje, zarówno pozytywne jak i negatywne, chcemy przekazać piękno, jak również mrok, harmonię i niepokój... każdy z nas ma swoje radości i smutki, przecież nie spotykamy się tylko wtedy, kiedy mamy dobre humory, żeby stworzyć coś pięknego... to chyba byłoby mdle.
Chodziło mi mniej więcej o bardziej metalowe granie, jedna skłamałbym mówiąc, że gracie lekko, łatwo i przyjemnie, chociażby przykładem utwór "Out Of Myself" . Dobrze, czy tekstami tradycyjnie zajmuje się wokalista? Czy ich tematyka to wspomniane wcześniej pozytywne i negatywne emocje, czy są to raczej jakieś abstrakcyjne historyjki jako tło dla muzyki?
Teksty do naszego pierwszego materiału będą stanowiły jedną historię. Historia opowiada o tworzeniu przez wielu z nas swoich własnych światów, w których lubimy się zamykać uciekając przed rzeczywistością. W przypadku bohatera naszej historii, który stworzył sobie taki właśnie świat, sen zaciera się z jawą, co ma wpływ na zachowanie nie tylko jego, ale i innych, często bardzo fatalne w skutkach. Myślę, że całość wspaniale się ze sobą zazębia, a teksty Mariusza doskonale uzupełniają się z muzyką. Niedługo ruszy nasza strona internetowa, na której znajdą się teksty, myślę że wtedy każdy indywidualnie oceni na ile historia jest abstrakcyjna i czy przekaz w niej zawarty jest istotny dla naszej muzyki czy nie.
Twoją wypowiedzią dotarliśmy do namacalnej części waszej muzyki, czyli o zarejestrowanego materiału. Porozmawiajmy o nim chwilę. Gotowe jest już promo, bodajże z pięcioma numerami. Opowiedz może trochę więcej o jego powstawaniu, ile czasu wam zajęło pisanie tych kawałków, gdzie nagrywaliście? Czy jest to płyta nagrana z czysto promocyjnym założeniem czy w może w jej posiadanie będzie mógł wejść również zwykły śmiertelnik?
Płyta promocyjna ma za zadanie zainteresować naszą muzyką, zarówno wytwórnie, ludzi związanych z muzyką, jak i "zwykłych śmiertelników". To pięcioutworowe promo to tylko część utworów, które przygotowaliśmy na płytę, mamy nadzieję, że wkrótce uda nam się przedstawić wszystkim oficjalnie wydaną całość. Materiał powstawał około pół roku, a jego nagrania zajęły nam kilka miesięcy... Oczywiście nie bez przerwy, ponieważ nagrywaliśmy w studiu Jacka (DBX Studio), i musieliśmy się niestety dostosować do jego terminów. Najważniejsze jednak, że udało nam się skończyć i mam nadzieję, że z całkiem niezłym rezultatem. Wszystkich zainteresowanych płyta promocyjną prosimy o kontakt
, ewentualnie zapraszamy na koncert 15.03.2003 do warszawskiej "Kopalni", gdzie płyta będzie dołączona do biletu.
Czyli jak rozumiem materiał na debiut macie gotowy i zarejestrowany? Mówisz o zainteresowaniu wytwórni, czyli najprawdopodobniej płyta nie ukaże się nakładem Apocalypse Production, wytwórni Mittloffa?
Powiem tak: materiał na debiut jest przygotowany w 70%. Na razie skupiliśmy się na przygotowaniu promo CD, a potem zobaczymy jak sytuacja się rozwinie. Zainteresowania jako takiego na razie nie ma, bowiem płyty jeszcze nie zostały rozesłane do wytwórni. Znamy realia i na razie podchodzimy do tego z dystansem, czas pokaże. Nie ukrywam, że Apocalypse Production to będzie ostateczność, a może Mittloff wcale nie będzie tym zainteresowany?:)
Miejmy nadzieję, że nie będziecie musieli uczynić tego do ostatecznego kroku:) Teraz kończąc naszą pogaduszkę ostatnie pytanie. W najbliższy czwartek przed wami drugi, lub trzeci, licząc ten w Otwocku, koncert w historii Riverside, choć dla was jako muzyków to nie pierwszyzna. Tym razem jednak zagracie przed dużą publicznością, lekko licząc będzie kilkaset osób. Czy mimo doświadczenia scenicznego nie czujecie tremy przed tak liczną publiką?
Wcale nie jest powiedziane, że publika będzie liczna:) Ale rzeczywiście wiem ile osób średnio przychodzi na Parkfesty, więc można spodziewać się licznej publiki... Mogę odpowiedzieć za siebie... Zawsze mam tremę:) Wcale się tego nie wstydzę, po prostu taki mam charakter, zresztą ta moja trema ma swoje złe i dobre strony. Myślę, że gdybym nagle przestał ją mieć, to byłby to koniec mojej przygody z muzyką.
Może jednak nie kończ, bo wychodzi wam naprawdę świetnie. Ostatnie słowo dla naszych czytelników?
Tych, którzy jeszcze nie znają muzyki Riverside zapraszam na
mp3.wp.pl/p/strefa/artysta/1225.html , może to w niewielkim stopniu przybliży Wam naszą twórczość, a wszystkich tych znających naszą muzykę i chcieliby usłyszeć ją na żywo, zapraszam 13 marca do klubu "Park" i 15 marca do klubu "Kopalnia", oba miejsca znajdują się w Warszawie. Dzięki za wywiad Artur, do zobaczenia.
Ja również dziękuję za wywiad i do zobaczenia na koncertach!