Pewnego dnia, na koncercie w Łodzi, rejestrowanym na potrzeby DVD zespołu Riverside, Mariusz Duda powiedział z nie lada skromnością, że kiedyś usiądziemy w swoich domach, odtworzymy na swoim ultra-super-Full HD sprzęcie ten występ i westchniemy szeptając do siebie: kurczę, jak ten zespół kiedyś fajnie grał. Od tego momentu minęło kilka lat, a Riverside nadal jest jednym z najlepszych zespołów prog-rockowych na świecie. Sam Mariusz Duda nagrywa również świetne płyty solowe w projekcie Lunatic Soul i jakimś cudem znajduje jeszcze czas na pogranie na konsoli…
Czy nazwałbyś siebie fanem nowych technologii?
Tak, myślę, że tak. Ale takim umiarkowanym (śmiech).
Jaki wpływ ma dzisiaj na muzykę rozwój technologii? Czy wygłaskane piosenki i często zakamuflowane braki muzyków stanowią przyszłość?
Stosujesz podchwytliwe pytanie zamknięte, a niektórzy muzycy korzystający z nowoczesnego sprzętu są o dziwo całkiem zdolni. (śmiech) Nie, myślę, że przyszłość będzie należała do powrotu do korzeni. A przynajmniej do większej ilości kombinacji z żywymi instrumentami i umiejętnościami poszczególnych muzyków, a nie maszyn. Zresztą tak już się dzieje. W muzyce następuje taki moment, że ludziom przestaje wystarczać klepanie przez artystów muzyki na kolanie w domu z gotowców, które podsuwają programy muzyczne zainstalowane np. na MacBooku. Sami mogą sobie takie płyty nagrywać, nawet jeśli nie potrafią na niczym grać. Liczę więc na to, że zakamuflowane braki muzyków nie będą przyszłością, tylko przyczynią się do szybszej selekcji naturalnej tego natłoku i chaosu, jaki teraz panuje.
Co tam słychać u Riverside? Trochę już wody w Wiśle upłynęło od czasy waszego ostatniego krążka.
Ten rok to praca nad nowym, piątym albumem. Chcę powrócić trochę do spokojniejszej formy. Postawić bardziej na melodię, klimat i przestrzeń niż na quasi-metalowe zabawy. Ale wciąż pozostaniemy zespołem rockowym, bez obaw!
Czym lubisz się zajmować w wolnych chwilach?
Słucham, czytam, oglądam, gram i planuję, że od jutra zacznę dbać o swoją kondycję. Jestem mistrzem planowania.
Jesteś fanem konsoli PlayStation od Sony. Czemu nie Xbox?
Nie wiem, zawsze miałem Sony. Grałem na jedynce, dwójce, to i potem kupiłem sobie trójkę.
Planujesz zakup PS Vity?
Nie wiem, nie czuję jeszcze tej konsoli. Na trasy kupiłem sobie kiedyś PSP, ale grałem na niej tyle co kot napłakał, więc nie wiem, jak będzie z tym handheldem. Oczywiście fakt posiadania dwóch gałek do grania to najlepsze rozwiązanie w takich małych konsolach, ale wszystko zależy od dobrych gier. Jeden Uncharted to trochę mało.
Masz swoje ulubione gry?
Mam, oczywiście. Im bardziej związane z filmem, tym lepiej – patrz Heavy Rain. Im więcej mroku i dobrej muzyki, tym lepiej – patrz seria Silent Hill. Im mniej liniowości, tym lepiej – patrz gry Bethesdy czy jedyne w swoim rodzaju Dark Souls. To moje klimaty.
Jeden z utworów Riverside pojawił się na ścieżce dźwiękowej do gry Wiedźmin 2. Czy był to kawałek nagrany na potrzeby tego tytułu? Jak doszło do tej współpracy?
Przez przypadek. Akurat skończyliśmy nasz minialbum Memories In My Head. Jeden z utworów Forgotten Land był trochę zainspirowany klimatami niczym z gier RPG. W tym czasie dostałem spontaniczny telefon od producenta z CD Projekt z pytaniem czy nie mielibyśmy może jakiegoś utworu, który np. byłby „zainspirowany klimatami niczym z gier RPG”. Odpowiedziałem wtedy – mielibyśmy.
Ostatnia płyta twojego projektu Lunatic Soul Impressions wydaje się być świetnym podkładem do gier w stylu Silent Hill. Czy zastanawiałeś się kiedyś nad zaangażowaniem w coś podobnego?
Zastanawiałem. Myślę, że nie miałbym z tym problemu. Wyrosłem na muzyce elektronicznej, instrumentalnej i filmowej. Jeśli znudzi mi się kiedyś ta specyficzna rockerka, którą obecnie uprawiam, zamknę się w swojej jaskini i tylko taką instrumentalną muzykę będę tworzył.
iOS czy Android? Dlaczego?
iOS. Mam iPhone’a. Korzystam z MacBooka. Wszystko jest tam przemyślane, ładne i przejrzyste w obsłudze. W zupełności mi wystarcza.
Czy posiadasz jakiś kawałek technologii, który jest ci wyjątkowo bliski sercu?
Mam zawsze przy sobie garść dyktafonów. Moje komponowanie muzyki polega na tym, że w najmniej spodziewanym momencie zatrzymuję się na środku ulicy, wyciągam np. iPhone’a, odpalam aplikację Dyktafon i zapluwam mikrofon bądź to jakąś melodią, bądź rytmem. Potem po przyjściu do domu to przesłuchuję i próbuję przypomnieć sobie o co mi chodziło. A kiedy załapię, staram się to nagrać w trochę lepszy sposób na moim starym rekorderze Bossa, tym razem już grając na instrumentach. Zabawę na komputerze odkładam na później w studiu.
Jaki technologiczny gadżet chciałbyś kiedyś posiadać, zakładając, że nikt go jeszcze nie wymyślił?
Zegarek służący do cofania czasu.
Będąc muzykiem posiadasz w swoim domu jakiś wyjątkowo zacny sprzęt grający?
Zacny, nie zacny – służy mi. Jest wystarczający. Nie należę do tych ludzi, którzy chorując na audiofilię permanentną, wydają roczną wypłatę na kable do głośników. Korzystam ze wzmacniacza i odtwarzacza CD firmy NAD, gramofonu Pro-Ject i kolumn firmy Focal, tych ze średniej i zupełnie wystarczającej półki.
Jesteś entuzjastą filmów w formacie 3D? Co sądzisz o tej technologii?
Że to po prostu fajna sprawa, ale na krótką metę. Na dłuższą można dostać zeza. Kino 3D i poavatarowy boom to nie żadna nowość dla tych, co pamiętają np. lata 80. i kino Oka. A nowoczesne telewizory z 3D to moim zdaniem trochę zapchajdziura marketingowa, żeby kolejny raz sprzedać to samo w lepszym wdzianku. Frajda, owszem, jest, ale założę się, że filmy 3D są na takich telewizorach oglądane wbrew pozorom bardzo sporadycznie.
Posiadasz swój ulubiony film z gatunku S-F?
Mnóstwo. Uwielbiam S-F. Nie będę pewnie oryginalny, jak wskażę „Gwiezdne Wojny”, „Łowcę androidów”, „Obcego” czy „Powrót do przyszłości”.
Jaki gadżet z tego filmu chciałbyś, aby kiedyś wylądował w każdym domu?
Miecz świetlny? Ale by się działo (śmiech).