Paweł Ozon: Obchodzicie swoje 10 urodziny. W ręce fanów została oddana specjalna EPka. Czy wiesz już jaki jest odbiór tego materiału?
Mariusz Duda: Epki z reguły trafiają głównie do fanów i osób zainteresowanych. A fani zaakceptują wszystko, co zespół nagra, inaczej nie byliby fanami. Chyba, że zespół nagra coś, czego nawet fani nie będą mogli znieść. Na szczęście taka sytuacja nie miała jeszcze miejsca w przypadku Riverside i z tego co mi wiadomo w przypadku „Memories In My Head” odbiór materiału jest pozytywny:) Doszło nawet do tego, że jeden kawałek z tej płyty poflirtował z grą „Wiedźmin 2” oraz dobił do szóstego miejsca listy przebojów Trójki, czego do tej pory na nigdy się żadnej piosence Riverside na tej liście nie udało.
W jakiej atmosferze przebiegała trasa zorganizowana na 10-lecie? Jesteście z niej zadowoleni?
MD: No cóż, trasa wciąż trwa, bo jesienią jeszcze jedziemy na druga edycję. Na pewno chcieliśmy podczas trasy jubileuszowej zagrać mniej, ale bardziej treściwie i tak też się dzieje. Pierwsza edycja w towarzystwie takich zespołów jak Paatos, The Pineapple Thief czy Tides From Nebula to były naprawdę niezapomniane wieczory. Festiwale również były bardzo udane. Zagraliśmy nawet, jako jeden z pierwszych od 30 lat progresywnych polskich zespołów na festiwalu dla pół miliona ludzi. Jesienią mamy jeszcze zamiar odwiedzić Portugalię, Hiszpanię, Skandynawię więc generalnie wciąż nasz jubileusz świętujemy ;)
Skąd pomysł na wydanie Second Life Syndrome i Rapid Eye Movement na winylach ? Jesteście fanami tego nośnika?
MD: Jesteśmy. Trzech z nas jest kolekcjonerami winylowych nośników. Do tej pory mieliśmy już wydane trzy płyty na winylach – koncertowe „Reality Dream”, „Out of Myself” i „ADHD”, nie było tylko „SLSa” i „REM-u”. Bardzo się więc ucieszyliśmy kiedy moda na winyle wróciła do tego stopnia, że wytwórnia Inside Out posiadająca wciąż prawa do tego materiału, sama postanowiła o to zadbać i na winylach wydać.
Kiedy możemy spodziewać się nowego, długogrającego wydawnictwa? Czy zostały już podjęte jakieś działania w tym celu?
MD: No cóż jak na razie nie mieliśmy czasu zająć się przygotowaniami nowej płyty, bo rok jubileuszowy oprócz trasy koncertowej jest również dosyć intensywnym rokiem biorąc pod uwagę nowe wydawnictwa i wznowienia. W marcu ukazał się minialbum „Memories In My Head”, teraz latem winylowe wersje kolejnych części trylogii, we wrześniu zaś ukaże się 6-płytowy box „Reality Dream Trilogy” przeznaczony dla tych wszystkich, którzy mają np. tylko nasza ostatnia płytę długogrającą czy jakiś tam singiel, a chcieliby mieć jeszcze poprzednie wydawnictwa i to najlepiej skompletowane w jednym boxie. W dobie wydawania boxów wszelkiej maści my tez chcielibyśmy się dołączyć z jakimś ekskluzywnym wydawnictwem więc takowe wydajemy. Na koniec ja sam ostatnio przygotowałem jeszcze następną płytę Lunatic Soul, mojego solowy projektu, które ukaże się w październiku. Naprawdę nie było kiedy nawet o nowej płycie pomyśleć. To znaczy coś tam już sobie powoli kombinuję w głowie, ale nie pracowaliśmy jeszcze razem nad nowym materiałem. Jak tylko powrócimy z jesiennych koncertów to od razu za nowy materiał się zabieramy. Plan jest taki, że wchodzimy w kwietniu do studia i wydajemy nową płytę jesienią 2012 roku.
Jak to jest być instrumentalistą roku?:) Odnoszę się tutaj do plebiscytu Metal Hammera.
MD: A zostałem instrumentalistą rocku w Metal Hammerze? (śmiech) O to miłe bardzo. Wiem, że ten zaszczyt spotkał mnie również przy okazji któregoś tam plebiscytu Teraz Rocka. Miło, naprawdę miło. Wiesz, wszelkiej maści podsumowania i plebiscyty, z reguły bardzo subiektywne, to dla wielu artystów taki trochę bodziec do dalszej pracy, bo np. zostali przez kogoś docenieni. Byłbym hipokrytą gdybym powiedział, że wszelkiego typu rankingi zupełnie mnie nie obchodzą, bo to fajna nagroda za włożony wysiłek. Z drugiej strony trzeba jednak pamiętać o tym, ze rankingi, podsumowania itd., nie są wyznacznikiem tego co w muzyce i w tworzeniu muzyki najważniejsze. Najważniejsze by pracować w sposób rozłożony w czasie na swój własny wizerunek, który będzie stały niezależny od trendów, rankingów i innych tego typu rzeczy. Największe osiągnięcie jest wtedy gdy ludzie są z Tobą bez względu na to czy w jakimś rankingu jesteś na miejscu pierwszym, ostatnim, czy też nie ma Cię w ogóle.
Planujesz dalsze działanie Lunatic Soul ?
MD: O tak. Wciąż póki mam możliwość chciałbym rozwijać się indywidualnie jako muzyk i artysta i tworzyć swoje małe skromne muzyczne światy. Chciałbym robić to nie tylko w Riverside, ale również w innych miejscach w czasie i przestrzeni. Jak wspomniałem w tym roku wydaję nowe wydawnictwo. Będzie się nazywało „Impressions” i będzie nawiązywało do pierwszej i drugiej płyty. Z ta różnicą, że teraz będą to tylko utwory instrumentalne. Zaś trzecia pełna płyta Lunatic Soul ukaże się najprawdopodobniej po kolejnym riversajdowym albumie.
Gdybyś miał wybrać najlepszy według Ciebie album Riverside, byłby to?
MD: Oj chyba jeszcze nie nagraliśmy naszego najlepszego albumu. To znaczy nagraliśmy naprawdę dużo fajnych piosenek, ale żebym tak od początku do końca miał być z którejś z naszych czy swojej płyty w 100% zadowolony to jeszcze mi się nie zdarzyło. Ale jeśli się zdarzy to wtedy będzie to nasz najlepszy album.
Moje standardowe pytanie: Starasz się kolekcjonować oryginalne płyty czy może bliżej Ci do wersji cyfrowych?
MD: Nie mam nic przeciwko wersjom cyfrowym. Co kto lubi. Sam słucham muzyki z Ipoda, kiedy jestem w podróży. Ale przede wszystkim jestem kolekcjonerem nośników, które mogę trzymać w ręku, podziwiać ich szatę graficzną, czuć zapach drukarni, a wszystko to w trakcie słuchania muzyki w domu z winyla czy też kompaktu. Pod tym względem zawsze będę chyba tradycjonalistą.
Ostatnio na Polskiej scenie zrodziła się cała masa zespołów grających rock/metal progresywny. Śledzisz Polską scenę? Potrafiłbyś wymienić kapele warte polecenia?
MD: Może i jest tego dużo, ale jakoś nie miałem przyjemności wyłapać niczego, co zwróciłoby moja uwagę. Zwłaszcza jeśli chodzi o rock/metal progresywny. Akurat ten w polskim wydaniu nigdy mnie jakoś szczególnie nie kręcił, bo za dużo w nim było albo rocka neoprogresywnego, za którym nigdy nie przepadałem, albo power metalu, za którym nie przepadałem jeszcze bardziej. Zauważyłem też, że polscy klawiszowcy w tego typu zespołach mają też jakąś dziwną manierę wybierania chyba najgorzej brzmiących brzmień, jakie oferują im ich syntezatory. Oczywiście są wyjątki, żeby nie było. Zawsze ceniłem sobie np. Quidam, znamy się zresztą i lubimy od lat, ale to już stara gwardia, tak samo jak Indukti, ale z młodych bardzo sobie cenię np. chłopaków z Tides From Nebula. Jak dobrze pójdzie to jeszcze zamieszają na naszym rynku.
Jaki był najszczęśliwszy moment w dotychczasowej historii Riverside, a jaki najmniej wesoły ?
MD: Mieliśmy dużo szczęśliwych momentów, wbrew pozorom nie jesteśmy smutnym zespołem, bo mamy poczucie humoru i duży dystans do siebie, więc odpowiem Ci jak rasowy polityk, że nie mogę wskazać Ci jednego najszczęśliwszego. Natomiast do tych najmniej wesołych na pewno zaliczyłbym gubienie się busem z przyczepą w wąskich jednokierunkowych uliczkach Istambułu czy granie na kilku nudnych progresywnych festiwalach dla smutnej przysypiającej publiczności. Był taki jeden niewesoły festiwal w Belgii. Okropność, nuda i nigdy więcej.
Jest jeszcze coś, czego można wam życzyć, jeśli chodzi o rynek Polski?
MD: Wytrwałości w tym, co robimy i raczej stopniowej spokojnej kariery niż wielkiego sukcesu na naszym rynku. Bo w Polsce jak coś staje się modne to ludzie się tym zachłystują, wkładają pełnymi garściami do gęby i żują w nieskończoność by potem szybko wycofać, zwrócić i zapomnieć. Tak jak jest z nami teraz jest na prawdę bardzo w porządku.
Jeszcze raz gratulujemy 10 lat pracy i życzymy co najmniej kolejnej dychy!:)
MD: Dziękuję bardzo i pozdrawiam wszystkich czytelników Limitera !