Anno Domini High Definition - rockella.pl

Publikacja: 19 sierpień 2011
Autor: Rockella
Ocena: 10/10

Jest wiele rzeczy, za które lubię Riverside. Jedną z nich jest z pewnością zmienność, rozumiana przeze mnie jako chęć poszukiwania nowych muzycznych ścieżek i stałe podnoszenie sobie poprzeczki. Po wydaniu tak udanej płyty, jaką była „Rapid Eye Movement”, zespół postanowił odważnie i bezpardonowo pójść… nową drogą. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale efekt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.

Jako następcę trylogii „Reality Dream”, otrzymaliśmy zamknięty w jednopłytowej formie album „Anno Domini High Definition”. Zamiast kolejnej prog rockowej płyty, rasowy prog metal. Nawet kolorystyka albumu, utrzymana dotąd w szaro-brązowo-czarnych odcieniach, zmieniła się na intensywnie czerwoną. Jak śpiewał bohater jednego z filmów Juliusza Machulskiego:
„O szczęście trzeba grać vabank, vabank,
Z fortuną tak to zwykle bywa,
Kto nie naraża nigdy się na szwank,
Ten głównej stawki nie wygrywa”

Riverside wydając „ADHD” zagrał vabank, w efekcie czego zgarnął moim zdaniem całą pulę.

Zamiast dziewięciu, jak dotychczas bywało, na „Anno Domini High Definition” znalazło się zaledwie pięć utworów. Jednak zgodnie z zasadą, że nie liczy się ilość, lecz jakość, te pięć kompozycji pokazało, że przez dwa lata od wydania poprzedniej płyty zespół nie spoczął na laurach, a co ważniejsze nie zamierzał podążać wytartymi, choć wyznaczonymi przez siebie, ścieżkami.

To właśnie na tej, wydanej w czerwcu 2009 roku, płycie znajdują się dwa moje ulubione utwory zespołu. Pierwszym z nich jest otwierający album „Hyperactive”. Piękny fortepianowy początek przechodzi powoli w rockową burzę klawiszowych dźwięków, któremu towarzyszą pozostałe instrumenty i głos Mariusza Dudy, to łagodnie wyśpiewujący tekst, to ekspresyjnie wykrzykujący pojedyncze słowa. Drugi to „Egoist Hedonist”. Mieszanka ostrych gitar i mnóstwa klawiszowych barw w oprawie świetnie pracującej sekcji. Najspokojniejszy na płycie „Left Out” daje odetchnąć przed brawurową końcówką w postaci „Hybrid Times”. Początek utworu to Piotr Grudziński w roli głównej wymalowujący bajeczne klimaty swoją gitarą. Dalej mamy choćby znakomite połączenie brzmień klawiszy z gitarą i basem zakończone Lordowską solówką Michała Łapaja. Na koniec, po kilku zmianach tempa, dochodzą do głosu wszystkie instrumenty, wśród których ponownie bardzo wyraźną rolę odgrywają klawisze. Finałowy „Hybrid Times” to niemal 12 minut muzyki, nowa definicja stylu Riverside będąca wypadkową prog rocka i prog metalu, jednak z przewagą tego drugiego. Uzupełniający zestaw utworów na „Anno Domini High Definition” „Driven To Destruction” zaczyna się soczyście pulsującym basem, który rozpędza się, by w pewnym momencie ustąpić miejsca gitarze i klawiszom. Wokal dołącza dopiero po dłuższej chwili i pojawia się – bardzo ciekawy zabieg – kiedy instrumenty niemal cichną, schodzą na drugi plan. „Driven To Destruction” zwraca jeszcze uwagę – po raz kolejny – ciekawymi solówkami Michała Łapaja i Piotra Grudzińskiego.

Rozszerzona wersja płyty zawiera jeszcze występ zespołu pochodzący z „Rapid Eye Movement Tour”. Siedem utworów nagranych w Amsterdamie w Klubie Paradiso 10 grudnia 2008 roku. Choć koncert został zarejestrowany w dość statycznej formie, pokazuje zespół w znakomitej dyspozycji.

Wydając „Anno Domini High Definition” Riverside potwierdził swoją tożsamość czołowego przedstawiciela sceny progresywnej, umacniając jednocześnie pozycję grupy tak w Polsce, jak i zagranicą. Po raz kolejny nie wpadł też w pułapkę powielania pomysłów, zjadania własnego ogona i odcinania kuponów od niemałej popularności. Budowana krok po kroku kariera przyniosła imponujące efekty, za które zespołowi należą się ogromne wyrazy szacunku.