Podczas nagrywania „Rapid Eye Movement” zespołu Riverside wcale nie dopadł „syndrom trzeciej płyty”. Było dokładnie na odwrót. Misternie przez kilka lat tkany pomysł na brzmienie zespołu przybrał tu ostateczny kształt. Zarówno na etapie komponowania, produkcji, jak i oprawy graficznej mamy perfekcyjny efekt. Całości dopełniają teksty, w których do finału zostaje doprowadzona historia rozpoczęta na „Out Of Myself” i „Second Life Syndrome”. Kwartet z składzie Duda-Grudziński-Kozieradzki-Łapaj wyraźnie złapał wiatr w żagle i wypłynął na szerokie, nie tylko polskie, wody.
W warstwie muzycznej mamy co najmniej kilka odcieni szeroko pojmowanego rocka progresywnego. Są kompozycje dynamiczne, zagrane z energią, które do dzisiaj stanowią trzon wielu koncertów. Należą do nich „Beyond The Eyelids” /rewelacyjny psychodeliczny fragment w środku utworu/, „Rainbow Box” z typowo Riverside’ową końcówką, czy „Cybernetic Pillow” z ciekawymi solówkami - gitarową i klawiszową - na tle połamanych brzmień perkusji. Na „Rapid Eye Movement” znajdziemy również utwory bardziej stonowane, które swoją moc zawdzięczają wykreowanym emocjom. Tak jest i w ozdobionym „afrykańskimi” bębnami „Schizofrenic Prayer”, i w majestatycznym, dostojnie brzmiącym „Through The Other Side”, i – a może przede wszystkim – w akustycznie brzmiącym „Embryonic” z mocno wyeksponowanym śpiewem Mariusza Dudy. Poza wyżej wymienionymi utworami, na płycie znalazła się rozbudowana kompozycja „Ultimate Trip”. To prawdziwie udane podsumowanie tryptyku, historii opowiedzianej w tekstach i procesu kształtowania się stylu Riverside. Z kolei „Parasomnia” to coś na kształt cytatu Riverside z… Riverside. Typowa dla zespołu kompozycja ze zmiennym tempem i świetnymi partiami wszystkich instrumentów, będąca wyraźnym łącznikiem muzycznym z poprzednimi płytami formacji. Całości dopełnia „02 Panic Rom”, jeden z największych przebojów /sic!/ Riverside. Jeden prosty rytm, ale ile w nim mocy. Żywy dowód na to, że czasem siła drzemie właśnie w prostocie.
„Rapid Eye Movement” to zdecydowanie najlepsza część trylogii „Reality Dream”. Wszystko tu zostało perfekcyjnie wymyślone, a następnie zrealizowane. Nad niektórymi utworami unosi się co prawda duch innych wykonawców eksplorujących od lat prog rockową działkę, ale Riverside w pełni zadbał, aby od tego czasu mówiło się o rozpoznawalnym stylu zespołu wyrażonym muzyką, tekstami i oprawą albumów.