Fani rocka progresywnego czekający od dwóch lat na „Rapid Eye Movement”, nie będą czuć się zawiedzeni. Riverside oddaje w nasze ręce kolejną solidną płytę. Produkcję, która zadowoli najbardziej wymagających słuchaczy. Dziś śmiało można powiedzieć, że to światowa pierwsza liga.
Dobre recenzje dwóch pierwszych płyt - zarówno w polskiej, jak i zagranicznej prasie, kontrakt ze znaną niemiecką wytwórnią Inside Out Music, światowa trasa z gigantami progresywnego rocka – Dream Theater oraz bardzo udany singel promujący „02 Panic Room” sprawiły, że oczekiwania wobec warszawskiego zespołu były naprawdę duże. I wydaje się, że nie tylko ze strony słuchaczy takich zespołów jak Pink Floyd, Marillion czy Porcupine Tree, bo dziś Riverside adresowany jest już do znacznie szerszego grona. Zespół ten staję się poza granicami kraju już niemal tak rozpoznawalny jak Behemoth czy Vader, które od kilku lat są towarami eksportowymi naszej sceny muzycznej.
„Rapid Eye Movement” to płyta przede wszystkim świetnie wyprodukowana. Brzmienie jest selektywne, jednak do mistrzowskiego „wyreżyserowania” wszystkich dźwięków Riverside już nas przyzwyczaił. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że instrumenty klawiszowe brzmią jeszcze bardziej świeżo i nie umykają w tych momentach, gdy pojawiają się cięższe gitarowe riffy. Wrażenie robi też wokal, który momentami jest bardziej wyeksponowany, na przykład poprzez śpiew a capella. Pozwala to zwrócić jeszcze większą uwagę na niezwykłe umiejętności Mariusza Dudy (voc.). Album jest nieco cięższy, żywszy, rzekłbym - bardziej rockowy. Więcej jest też wpływów z rozmaitych nurtów muzyki metalowej.
Na nowym krążku, cały czas coś się dzieje: częste zmiany tempa, wspaniałe gitarowe solówki, piękne klawiszowe pasaże, czy zróżnicowane partie wokalne (od recytacji, szeptów i balladowego śpiewu, aż po growling). Muzycy wręcz bawią się emocjami przy pomocy dźwięków. Otwierający płytę „Beyond The Eyelids” świetnie buduje nastrój poprzez instrumentalny wstęp, aby po kilku minutach zamienić się w hybrydę gitarowych i klawiszowych dźwięków. Prawdziwymi koncertowymi hitami już stały się singlowy „02 Panic Room” i „Schizophrenic Prayer” z przepięknym refrenem. Nie zabrakło też nieco spokojniejszych utworów, jak choćby delikatna ballada „Through The Other Side”. Jedynym minusem albumu jest brak instrumentalnego utworu, który zawsze pojawiał się na poprzednich krążkach grupy w postaci kolejnych części „Reality Dreams”. Brak kontynuacji jest dla mnie, przyznam szczerze, sporym zawodem.
Najmłodsze dziecko Riverside to bez wątpienia płyta zasługująca na miano jednej z najlepszych polskich płyt rockowych ostatnich lat. Jednak należy pamiętać, że „Rapid Eye Movement” to muzyka niełatwa. Jest na pewno skierowana do bardziej wymagającego słuchacza, ale i od niego wymaga. To album dla tych, którzy szukają w muzyce nie tylko gitarowych dźwięków, ale i nieco emocji, rzekłbym nawet poezji. Osobiście gorąco polecam tę płytę, bo wydaje mi się, że zainteresować i wciągnąć może nie tylko fanów rockowych dźwięków.