Pierwsza płyta "Out of myself" zachwyciła mnie bardzo. Wreszcie pojawił się na polskim rynku zespół, który pięknie brzmi, który gra progresywny rock tak jak na dobry zespół przystało. Cudowny głos vocalisty, Mariusza Dudy, niesamowicie wpasowany w każdy utwór. Przepełniony emocjami, kolorami, a do tego całkiem niezłe teksty. Ale nie o pierwszej płycie chcę pisać. Chcę powiedzieć parę słów o zapowiedzi drugiego albumu, czyli EP-ce "Voices in my head".
Już sam tytułowy utwór zaczynający się dość spokojnie, sprawia że pod koniec czujemy się jak w ekstazie. Mariusz pokazuje swoim głosem na co go stać. Jest to krzyk pełen emocji dający tak potężnego kopniaka w duszę, że ciarki na plecach pojawiają się bardzo wyraźnie. Końcówka, proszę Państwa, to jak orgazm. Nic dodać nic ująć.
"Us" bardzo spokojny wręcz nostalgiczny gdzie klawisze dopełniają tej melancholii. "Acronym Love" z kolei ukazuje jak wielką moc mają piękne solówki. Chwytają za serce. "DNA ts. Rednum or F. Raf" utwór przepiękny, najbardziej rozbudowany, najwięcej tutaj dźwięków, począwszy od spokojnej gitary skończywszy na chaosie i pulsujących emocjach. A z czym się może kojarzyć? Oczywiście z moją kolejną miłością : Porcupine Tree i ich najpiękniejszą dla mnie płytą "Sky moves sideways". Czytałam już kilka recenzji Riverside jakiś czas temu i zauważyłam, że sporo osób porównuje co poniektóre utwory do płyty "jeżozwieży" w/w. Coś w tym jest. Nie tylko mnie się więc tak kojarzy...
Bardzo wpadający w ucho, melodyjny, "Stuck between" przez jakiś czas znajdujący się nawet na liście przebojów programu Trzeciego. "I'm stuck between myself and me" - piękny tekst...i jeszcze raz podkreślę, że głos Mariusza to niewątpliwy atut tego utworu. Delikatny ale i mocny. Liryczny ale i dosadny.
Zachwycona jestem również wersjami koncertowymi 'Out of myself", ponieważ nie było mi jeszcze dane widzieć i słyszeć zespołu na żywo. Może gitary nieco uciekają na drugi plan, ale Mariusz Duda za to jest rewelacyjny.
I powiem na zakończenie, że dumna jestem. Dlaczego? Miałam okazję, przed koncertem Archive uścisnąć rękę Mariuszowi i powiedzieć, że nagrali wspaniałą płytę. Wtedy było to "Out of myself". On pewnie tego nie pamięta, bo teraz na pewno wielu mu to mówi. Ja nie zapomniałam. I nie zapomnę. Czekam na następną, a wiem, że ona już tuż tuż...
p.s. 4 gwiazdki to tylko dlatego, że to tylko 8 utworó. Mało!!! no ale w końcu to tylko EP-ka.