Są takie fenomenalne, polskie zespoły jak Vader i Behemoth, które (przede wszystkim ten pierwszy) w Japonii są tak samo znane jak Chopin, występują na wszystkich, ważnych, europejskich, metalowych festiwalach i na całym świecie sprzedają niewiarygodne ilości płyt. Jednakże artyści ci, pomimo to, że ich muzyka (brzmienie, produkcja) jest na absolutnie światowym poziomie, nie mają szans na jakąkolwiek promocję w naszym kraju. I to nie ze względu na to, że te dźwięki są trudne, nie dla mas i przeznaczone tylko dla określonych odbiorców (chociaż to swoją drogą), ale przede wszystkim dlatego, że nie mogliby w żadnym wypadku wystąpić przed Papieżem, ani nagrać kolędy do świątecznego programu TVP1. I mam nadzieję, że taki sam los spotka Riverside!
Po rozpadzie Abraxas, Collage, Lizard i niepewnym losie Quidam - otrzymujemy prawdziwą, art-rockową NADZIEJĘ, która ma szansę zrobić furorę na całym świecie. Panowie trzymają poziom I ligi nowoczesnego rocka progresywnego (skojarzenia z Porcupine Tree, Dream Theater i czasami z Marillion są jak najbardziej na miejscu). Oby tak dalej. Płyta jest doskonała w każdym calu, podoba mi się strasznie i mówię wam ludzie - trzymajcie za Riverside kciuki, bo to jest nasza muzyka!!! Więcej pisać nie wypada, tego trzeba po prostu posłuchać.